Robert Celiński - relacje z maratonówRobert Celiński - moje maratony
2015-06-21, Rzyki-Praciaki (Polska)
Fajny maraton na moim terenie, zaskakująco dobra forma
Relacja Roberta z jego maratonu nr 94
Czas
Miejsce
%
4:08:41
3 / 56
5.4
W niedzielę wziąłem udział w Maratonie Górskim Leśnik. Jest to cykl czterech maratonów rozgrywanych w Beskidach (Żywieckim, Śląskim i Małym) w cztery pory roku. Wszystkie biegi są w zasięgu 40 kilometrów od mojego domu. Niestety, nie mogłem wziąć udziału w edycji wiosennej, bo to było tydzień przed maratonem w Łodzi, gdzie chciałem połamać 3 godziny. Teraz nie mogłem przegapić Maratonu Lato, rozgrywanego w najdłuższy dzień roku w osiedlu o uroczej nazwie Praciaki, położonej w miejscowości Rzyki, u podnóża Beskidu Małego. Biuro zawodów znajdowało się w zapleczu ośrodka narciarskiego Czarny Groń, a odprawa odbyła się w sali konferencyjnej hotelu o tej samej nazwie. Impreza została bardzo dobrze zorganizowana przez Michała Kołodziejczyka z Bielska, któremu pomagał "nasz" Marek Skrzyp (był na punkcie na Przełęczy Kocierskiej - dzięki :-)).
Trasa Przebiegała z ośrodka Czarny Groń na Potrójną, potem na Przełęcz Kocierską, Kiczerę, w dół do Wielkiej Puszczy, a potem pasmem Bukowskiego Gronia przez przełęcz Targanicką (Beskid), znowu na Przełęcz Kocierską, Potrójną, Łamaną Skałę, Beskid i w dół kamienistym wąwozem do mety. Wyszło 43,5 kilometra, więc trochę więcej niż maraton.
Michał prezentuje trasę maratonu
W czasie odprawy przed biegiem - czerwone oczy z braku snu, fot. Rafał Bielawa
Mnie najbardziej na trasie przeszkadzały kamieniste zbiegi. 10 dni wcześniej na treningu interwałowym w górach nastąpiłem mocno stopą na ostry kamień, a że był to ostatni interwał w dół (tempo szybsze niż 3:00/km), a miałem na sobie buty szosowe z mocno wytartym bieżnikiem, to uraz był mocny i coś sobie uszkodziłem w śródstopiu. Dało się z tym biegać, ale każde nastąpienie na kamień powodowało ból. Z tego powodu, najwięcej traciłem na zbiegach, które pokonywałem jak francuski piesek.
Na początku wystartowała mocna grupa, z której wykruszali się kolejny zawodnicy. Na Potrójną wybiegłem wspólnie z Ilją Marczukiem (7 w tegorocznym Biegu do Morskiego Oka, zwycięzca Maratonu Wiosna) oraz Bartłomiejem Czyżem (triatlonista, wygrał Hardego Rollinga w Szczawnicy, był wysoko w kilku innych biegach). Do Kocierskiej dobiegliśmy razem, potem nawet wyszedłem na prowadzenie. Niestety, na podejściu na Kiczerę piłem wodę i nie zauważyłem oznaczenia. Znam tę trasę, ta droga i tak schodzi się wyżej ze szlakiem, ale koledzy zawołali mnie z dołu i stwierdziłem, że wrócę i pobiegnę wyznaczoną trasą. Straciłem na tym pewnie pół minuty. Na Kiczerze obaj tak ruszyli w dół po kamieniach, że po dwóch kilometrach nie widziałem nawet ich pleców. Dopiero kiedy nawierzchnia się poprawiła, zacząłem ostro pocinać. Liczyłem na to, że ich dojdę nad rzeką, ale cały czas ich nie widziałem. Dopiero jak zrobiłem zakrętkę i wybiegłem na asfalt, zobaczyłem ich biegnących asfaltem w przeciwnym kierunku. Nieświadomie zrobili skrót po dobrej nawierzchni, ale nie było sensu kruszyć o to kopii. Na punkcie półmetkowym w Wielkiej Puszczy zameldowaliśmy się razem i ruszyliśmy na Bukowski Groń. Niestety, tutaj obaj przycisnęli na podejściu, a ja przekonałem się, że jestem od nich słabszy nie tylko na zbiegach i pozostała mi walka o trzecie miejsce. Na Bukowskim porządnie się rozpadało, a ja walczyłem samotnie w tym deszczu. Na Przełęczy Kocierskiej miałem już sporą stratę do rywali, ale bardziej przejmowałem się tym, żeby utrzymać pozycję na podium. O dziwo, zacząłem się odbudowywać i szło mi całkiem nieźle. Stromy zbieg kamiennym wąwozem z Beskidu był wprawdzie masakrą dla mojej prawej stopy, ale w końcu wybiegłem na asfalt w Praciakach i ciepienia się skończyły. Mocno pocinałem do mety i wbiegłem na nią w bardzo dobrym czasie 4:08 (przed biegiem zakładałem 4:30). Wygrał Bartłomiej Czyż, który przewrócił się na zbiegu i fatalnie rozwalił kolano. Straciłem do niego ponad 10 minut. Ilja osłabł na ostatnim odcinku i przybiegł 4 minuty przede mną. Moje obawy o miejsce na podium okazały się bezpodstawne - czwarty na mecie Konrad Ciuraszkiewicz był ponad 19 minut za mną.
Jestem bardzo zadowolony z tego maratonu i pozytywnie zaskoczony moją formą. Ostatni raz takie miłą niespodziankę sprawiłem sobie w 2012 roku w Chicago, kiedy pobiegłem 2:51 bez specjalnych przygotowań.
Cieszę się również, że start i meta maratonu znajdowały się w Rzykach-Praciakach i mogę umieścić nazwę tego uroczego osiedla na liście moich maratonów. Nazwa wsi Rzyki pochodzi od licznie spływających potoków. Pojawiały się nazwy "Rzeczki", "Rzyczki" (po góralsku), aż w końcu wieś przyjęła nazwę o obecnym brzmieniu. Nazwa "Praciaki" pochodzi od słowa "proc", czyli człowiek zajmujący się hodowlą świń. Kiedy byliśmy tu z Anulką 2 lata wcześniej, nazwa "Praciaki" bardzo nam się spodobała, a moje abstrakcyjne poczucie humoru stworzyło infantylną postać Praciaka, która występuje w bajkach dla dzieci, mówi piskliwym głosem, ma nieskomplikowane podejście do życia, a główną atrakcją Praciaka jest taplanie się w błocie (co w pewnym sensie wiąże się z tymi świniami, które również to lubią). Dziękuję Praciakom za gościnę, postaram się pobiec tu za rok :-)
Ponieważ nie mam wielu fotek z biegu, dorzuciłem trochę zdjęć z wycieczek, które zrobiliśmy tu wcześniej z Anulką :-)
Start, fot. Rafał Bielawa
Potrójna
Przełęcz Kocierska - tutaj przebiegaliśmy na 9. i 31. kilometrze
Tydzień wcześniej w tym miejscu mogłem podziwiać Babią Górę (po lewej) i Pilsko (po prawej)
Ruiny kamiennego szałasu pod Wielkim Cisownikiem
Widok z Kiczery na Żar. Przed szczytem Kiczery niestety skręcaliśmy w prawo, zresztą i tak nie byłoby niczego widać ;-)
Na półmetku pierwsza trójka biegła jeszcze razem, fot. Rafał Bielawa
Widok na Jezioro Czanieckie i Hrobaczą Łąkę, za chwilę wyrypa na Bukowski Groń
Ostry fragment podbiegu na Bukowski Groń
Przy lepszej pogodzie z Bukowskiego Gronia widać zaporę na rzecze Soła w Porąbce, która tworzy Jezioro Międzybrodzkie
Bieg pasmem Bukowskiego Gronia
Przy dobrej pogodzie są tu piękne widoki
Kapliczka Matki Boskiej Śnieżnej
Ostry zbieg na Przełęcz Targanicką (inaczej Beskid)
Ostatni ostry podbieg trasą narciarską
Restauracja na Przełęczy Kocierskiej
Fajnie by było tu skończyć, ale do mety maratonu jeszcze 12 km
Po deszczu na czerwonym szlaku czekało na nas wiele gigantycznych kałuż i sporo błota, które czasem ciężko było ominąć
Wybiegam na Potrójną
Przełęcz Zakocierska, kawałek za Potrójną
Zbójeckie Okno przy żółtym szlaku - tędy akurat nie przebiegała trasa maratonu
Górna stacja kolejki Czarny Groń nad Rzykami-Praciakami
Łamana Skała - za Czuplem i Leskowcem trzeci najwyższy szczyt Beskidu Małego
Widok ze zbocza Łamanej Skały na wschód
Przełęcz Anula - kawałek na wschód za Łamaną Skałą
Na ostatnim kilometrze w Praciakach, fot. Rafał Bielawa